JAK Mama
  • Start
  • macierzyństwo
    • za darmo
    • Finanse
    • Z życia wzięte
    • Moim zdaniem
  • media
  • kontakt
    • O MNIE
    • współpraca

Zrobiłam twardy Reset i zaczynam wszystko od nowa - historia jednej z nas

24/8/2016

0 Komentarze

 
Obraz
Poznaliśmy się sześć lat temu, całkowicie przypadkiem, przez znajomych. Po paru tygodniach pisania postanowiliśmy się spotkać. Pierwsze spotkanie - niesamowita fascynacja, zaiskrzyło od razu . Wyjazd trwał 3 dni . Po tym czasie nasze drogi miały się rozejść, dzieliło nas ponad 60 km . Zafascynowana nim, zaproponowałam, żeby pojechał ze mną , przecież nie ma nic do stracenia, może to jest właśnie to, to czego oboje szukamy. Zgodził się. 
Ja wtedy pracująca 24-latka i on - chłopak ze wsi, bez pracy, z 30 zł w kieszeni. Do Legnicy wróciliśmy razem. Pierwsze parę tygodni mijało wręcz sielankowo. Ja chodziłam jak zawsze do pracy, a on miał spokojnie szukać pracy. Niestety szło mu to bardzo opornie. Stwierdziłam, że nie ma co panikować, w rezultacie sama znalazłam mu pracę. Niestety moja radość nie trwała zbyt długo . Po kilku tygodniach zaczął zachowywać się podejrzanie, jak się potem okazało mój ukochany  zawarł bliższą znajomość z jedna z koleżanek z pracy. Wybaczyłam, odbyłam z nim rozmowę. Sprawa na jakiś czas ucichła i wydawało mi się że została załatwiona .
Po pewnym czasie okazało się , że zostaniemy rodzicami . Radość niesamowita, ale i ogromny strach ponieważ parę lat wcześniej poroniłam dwukrotnie. W międzyczasie okazało się, że  mój partner nadal utrzymuje bliższe relacje z koleżanką z pracy . Po rozmowie stwierdzil, że wycofał się z tego wszystkiego, bo przecież ma mnie i niebawem zostaniemy rodzicami .Kolejny raz, zakochana i pelna nadziei stwierdziłam , że nikt nie jest idealny i trzeba żyć dalej.
Po pewnym czasie dostał wypowiedzenie z pracy . Byłam załamana po raz kolejny wszystkie rachunki i utrzymanie domu spadły na moje barki. W miedzy czasie postanowiliśmy zalegalizować nasz związek. W końcu mieliśmy zostać rodziną . Ja w pracy, on bez - tak mijały dni… Ja w pracy a on przesiadywal przed komputerem. Po powaznej rozmowie praca znalazła się w tydzień . W między czasie mój przyszły mąż wypisywał sobie z różnymi koleżankami a każda rozmowa była skrupulatnie kasowana .
Jak się okazało, z moim mężem pracował mój długoletni znajomy . Okazało się że mój mąż ma romans w pracy z koleżanka. Byłam pewna ,że to już nie są pomówienia tylko fakty. Walka była straszna - ja wiecznie zapłakana w zaawansowanej ciąży , on wszystkiego się wypierał.

Zbliżał się poród , na świecie miał zaraz pojawić się mój synek a ja byłam tarmoszona nerwami . W lipcu 2013 urodził się syn . To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu . Mój mąż bardzo mało uczestniczył w naszym życiu. Zaczął coraz częściej sięgać po marihuane tłumacząc, że jest w szoku i musi powoli do tego przywyknąć. Nie pomagały żadne prośby , groźby , rozmowy z jego rodziną . Niesamowita walka i wołanie o pomoc. Nie wytrzymałam postanowiłam to zakończyć . Wyprowadziłam sie do mieszkania kuzynki. Obiecywał, że się zmieni. Po dłuższej namowie powiedziałam, że dam mu szanse jeśli zacznie się leczyć. Zażądałam leczenia pod okiem specjalisty w MONAR. I tak też się stało, mąż chodził na terapię. Zapewniał , że zrozumiał wszystko, ze ma tylko nas i się zmieni ( po raz kolejny ) . Wróciliśmy do siebie . Jednakże po raz kolejny nie trwało to długo . Zaczął nałogowo grać w gry na xboxie, a co za tym idzie, zaniedbywać pracę, W dodatku okazało się, iż moja teściowa jest śmiertelnie chora . W tym wypadku nie mogłam go zostawić. Niestety teściowa zmarła. Totalnie go to zmieniło . Kompletnie odciął się od życia . Zarzucał, że nie rozumiem jego żałoby. Jego opieka nad synkiem polegała na trzymaniu w rekach pada od Xboxa , słuchawek na uszach. Musieliśmy zmienić mieszkanie na dużo tańsze, co za tym idzie dużo gorsze, on natomiast grał zamiast szukać pracy.
Ciągle tłumaczyłam sobie, że musze być silna dla synka i dla Mirka . Przecież stracił matkę, muszę to zrozumieć i muszę mu pomóc, pomóc nam. Oczywiście był to ogromny błąd, bo ja starałam się jakoś nas postawić na nogi, a on ciągnął nas co raz bardziej w dół. Kolega załatwił mu pracę, popracował w niej 3 miesiące i został dyscyplinarnie zwolniony . Ponieważ nie chodził do pracy… ważniejsza była gra. Dodatkowo okazało się , że po raz kolejny ma „nową koleżanke” . Była to dziewczyna jego kolegi, mieszkała w Anglii i namawiała go na zostawienie mnie i synka i związek z nią. To była już ostatnia prosta . Jego rodzina próbowała nam pomagać , On po raz kolejny nie kwapił się do pracy ,a nasze oszczędności powoli topniały . Wszyscy widzieli co się dzieje . Ja byłam już totalnie zniszczona , zgnębiona i pozbawiona jakiejkolwiek nadziei .

I wtedy odezwała się do mnie przyjaciółka , znała moją sytuację bardzo dobrze. Postanowiła mi pomóc . Musiałam się od tego wszystkiego uwolnić , zmienić swoje życie, które mnie totalnie wyniszczało, które zabrało mi godność i poczucie własnej wartości. W kwietniu pojechałam do Tychów, gdzie od razu załatwiłam mieszkanie, pracę i przedszkole synkowi. Postanowiłam, że tu zacznę życie na nowo, kompletnie sama w obcym mieście. Jemu zostawiłam wszystko - meble, sprzęt, wszystko to, czego zdołałam się dorobić. Na początku było bardzo ciężko , pomagali znajomi , kto tylko mógł . Załatwiłam sobie „Bon na zasiedlenie„ dzięki czemu miałam pieniądze na start. On dostawał spazmy, zabrałam mu przecież syna. Ciągłe telefony, odgrażanie się, wyzywanie mnie od najgorszych.  To norma.
Przezyłam wszystko, ale postanowiłam, że to definitywny koniec. Od początku nie chciał mi łozyć na syna. Zacisnęłam zęby. Po 3 miesiącach mąż wysłał mi 500 zł. W sierpniu 2015 poinformował mnie że wyjeżdża za granice . Wtedy też po raz ostatni widział synka. Płaci mi bardzo sporadycznie, raz na kilka miesięcy, ciągle tłumacząc że ma ciężką sytuację życiową. Zostaliśmy z synkiem kompletnie sami.

Wynajmuję mieszkanie moje miesięczne koszty utrzymania samych rachunków to około 2300 zł . Nikt się nade mną nie lituje , nikt nie pyta czy mi starcza, a ojciec dziecka ma gdzieś jego potrzeby . Nie wysłał synkowi nic na Mikołaja , pod choinkę , na Dzień Dziecka a w tym roku nawet na urodziny .
Prosiłam go żeby wysłał mi dokumenty potrzebne do złożenia 500+ , rodzinnego i innych świadczeń . Odmówił mi. Żyjemy z synkiem tylko za moją wypłatę . Mimo wszystko, nie żałuję odejścia od męża , uważam to za najlepszą decyzję mojego życia . Dzięki temu mój synek ma spokojny dom i staram się zapewnić mu wszystko co najlepsze.
Mój mąż zniszczył totalnie mnie , moje życie i tą dziewczynę którą poznał . Niejednokrotnie usłyszałam, że zwyczajnie uciekłam …Tak, to prawda. Uciekłam od życia które, wypalało mnie wewnętrznie . Zrobiłam twardy Reset i zaczynam wszystko od nowa. Każdego dnia powtarzam sobie ,że muszę mieć siłę by walczyć nie tyle dla siebie co dla mojego syna , bo wierzę że nadejdzie lepsze jutro. To mój kolejny wielki krok po nowe lepsze życie . 
0 Komentarze



Odpowiedz

    ​Z życia wzięte...

    Jeśli los ofiaru­je ci skrzydła…
    ​nic ci po nich, jeżeli nie prag­niesz
    posługi­wać się ni­mi w służbie dru­giemu człowiekowi. 

    zBLOGowani.pl

    Archiwa

    Listopad 2016
    Sierpień 2016
    Styczeń 2016

    Kanał RSS

Obraz
Obraz
​© COPYRIGHT 2015. WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE.
  • Start
  • macierzyństwo
    • za darmo
    • Finanse
    • Z życia wzięte
    • Moim zdaniem
  • media
  • kontakt
    • O MNIE
    • współpraca