Sklep, centrum handlowe, targ, butki, osiedlowy spożywczak. Sceny tak bardzo mi codzienne. Matka, czyli ja, i trójka moich dzieciaków. Wchodzimy gdziekolwiek z wcześniej ustalonymi zasadami. Usłyszałam ten wspaniały pomysł w telewizji od jednego z ekspertów. No skoro ekspert, to wie, o czym mówi. Szkoda tylko, że te wszystkie zasady szlak trafia w momencie przekroczenia sklepu. Dzieciaki zawsze coś znajdą, co by chciały, zawsze znajdą coś, co jest im wręcz niezbędne do życia, zawsze te durne rzeczy są ustawione tak, by dziecko dokładnie mogło go sobie obejrzeć i bez problemu sięgnąć rączką.
Bo bycie samotną mamą to nie tylko radość minionego dnia. To codziennie zmieniające się życiowe cele, wartości, priorytety. Może zbyt poważnie piszę chcąc pisać tylko o..zakupach. Tak, tak o zakupach. Niestety, są one nieodłączną częścią naszego życia,a będąc samotną mamuśką, i chodząc na nie ze swoimi jakże cudownymi dzieciaczkami, bardziej się nad nimi zastanawiamy, częściej kalkulujemy, a jeszcze częściej spędzają nam po prostu sen z powiek.
W męskich dowcipach, ogniskowych opowieściach, nie ma dla kobiety nic bardziej podniecającego i uszczęśliwiającego niż kolejny wypad do domu towarowego bądź ulubionego butiku. Generalnie według mężczyzn, zakupy zawsze są dla nas udane, bez względu na to, co kupimy, bylebyśmy wydały pieniążki. Hmmm, jakoś nie ma dowcipów o mamuśkach biegających po sklepach z dzieckiem, bądź jak w moim przypadku, gromadką dzieci. Czyżby zabrakło naszym panom wyobraźni? A może doświadczenia w tej dziedzinie?
Udowodnione naukowo zostało, że zakupy działają odstresowująco. Noooo, mogłabym się nad tym mocno zastanowić. Z wielką chęcią spotkałabym się również z autorem tych badań, żeby dowiedzieć się konkretnie: kto w nich uczestniczył, w jakich sklepach przeprowadzane były badania i jaką gotówką dysponowały badane kobiety ???? Bo niby osobiście cudownie czuję się w Ikea, ale w sklepie spożywczym już niekoniecznie.
Zakupy spożywcze robię z przymusu. Co miesiąc to samo. Nuda. Tracę dużo czasu i pieniędzy. Ciągłe kombinowanie, czy można coś na tych zakupach zaoszczędzić, czy da się wykombinować jakieś nowe dania w podobnych cenach. No i to zabieganie, zaprzątanie sobie głowy cenami. A no i jeszcze pomiędzy tym wszystkim przymusowe ćwiczenia fizyczne wyciągania z wózka tego, co chłopcy do niego wrzucili. Albo tłumaczenie po stokroć córce, że niekoniecznie musi w tym tygodniu mieć ser pleśniowy, bo w ostatnim miesiącu go nie zjadła. Nie powiem, całe to główkowanie pomaga planować budżet, ale jest bardzo męczące. A tu trzeba pasa zaciągać, bo idą święta, bo ktoś ma urodziny, bo na wakacje wypadałoby gdzieś dzieci wziąć a pensja tylko jedna. Czy możemy mówić o odstresowaniu? Nigdy!
Zakupy odzieżowe to dla mnie też zmora. Nie lubię przymierzać, zastanawiać się. Wchodzę, biorę, co trzeba i wychodzę. Dzięki, że moi chłopcy też szybko się nudzą, i nie wydziwiają. Inaczej sprawa się ma z córką....tu już przestaje powoli chodzić. Ola potrafi przejść całe miasto za jedną bluzką a na końcu może się okazać, że w pierwszym sklepie była najlepsza. To już zdecydowanie nie dla mnie. Niezależnie z kim, gdzie i jak długo one trwają, zazwyczaj tracę sporo pieniędzy, więc staram się robić je jak najrzadziej, tylko wtedy, kiedy jest taka potrzeba. Każdy, kto mnie zna, wie, że nie należę do osób, które na skrzydłach lecą do sklepu, nawet, gdyby miało to oznaczać zakup nowej bluzki bądź torebki. Nie żebym jakąś sknerą była, ale jakoś mnie to nie bawi, po prostu. O odstresowaniu tym bardziej mogę zapomnieć. Zakupy, z których czerpię jakąkolwiek przyjemność, to są zakupy do domu. Cokolwiek. Mogą to być narzędzia do kuchni, dekoracje do salonu czy łazienki, nowa pościel dla cóki. Jakiś nowy mebelek, firanka czy cokolwiek innego, co kojarzy mi się z urządzaniem domu. Regularnie nawiedzam wyżej wspomnianą Ikea. Cieszy mnie, kiedy tam jestem, kiedy mogę sobie wyobrazić mój mały ładnie umeblowany domek. Mogę wyjść z niej z pustymi rękoma. Sama obecność tam zupełnie mi wystarczy. To taki mój mały nawyk. Tylko mój. I tu moje dzieci nie lubią ze mną chodzić. Boniu, jak cudownie, mam chwilkę tylko dla siebie. Może wygląda, jakbym była wyrodna, ale cóż, czasem jestem nawet bardzo wyrodna. Tak, mogę powiedzieć, że te zakupy wywalają ze mnie te wszystkie złe emocje nagromadzone przez ostatnie dni. Więc czy zakupy odstresowują? Jak we wszystkim trzeba znaleźć równowagę. Jak to się mówi, zależy, co kto lubi. A o gustach się nie dyskutuje. Najszybsze, najtańsze i chyba najmniej stresujące są zakupy bez naszych pociech. Kiedy jednak nie mam możliwości znalezienia opieki nad nimi, staram się robić je podczas, kiedy dzieci są w szkole. Reasumując swoje przemyślenia - zakupów nie lubię i basta. A Wy?
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
Znajdziesz mnie tu:
O bloguSamotne mamuśki są niezdarte. Wzloty, upadki, sukcesy, porażki. Samodzielne, ale nie samotne, wśród zmagań z prozą życia, dumnie kroczą przez świat trzymając za rękę swoje dzieci. Archiwum
April 2022
|