Miłość to piękne uczucie. Nie uwierzę, jeśli któraś z samotnie wychowujących mam powie mi, że miłość nie jest jej potrzebna. Ja wciąż marzę o prawdziwej miłości, takiej na dobre i na złe, do końca, choć wcale jej nie szukam. Owszem, każda z nas potrzebuje indywidualnego czasu, by móc znowu zaufać, otworzyć się na nowe doznania, obowiązki i doświadczenia. W końcu poznamy tego Kogoś, znowu zapragniemy być kochane i, przede wszystkim, pozwolimy się pokochać. Wtedy zastanawiamy się, jak wprowadzić tego Kogoś do życia naszego dziecka. Myślę, że dla dziecka może być to trudniejsze niż dla nas. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale przeczytałam wiele artykułów profesjonalistów, rozmawiałam z koleżanką psycholog, oglądałam wiele dokumentów aż w końcu wiem, jak zrobiłabym to osobiście, gdyby pojawił się w moim życiu ten Ktoś, kto zasługuje na pojawienie się w życiu moich dzieci. Dziecko na wszystko potrzebuje czasu. Każde indywidualnie przyswaja sobie wiedzę i potrzebuję odpowiedniego dla niego czasu na oswojenie się, odnalezienie w danej sytuacji. Nigdy, przenigdy nie wprowadziłabym mężczyzny do domu bez uprzedniej rozmowy z dziećmi, ich odpowiedniego przygotowania, z zaskoczenia. Rozmowa będzie pierwszą rzeczą, którą zrobię. Dziecko jest takim samym domownikiem, jak ja. Osobiście podejmujemy decyzje wspólnie. Oczywiście, to nie dzieci będą podejmowały, z kim mam związać życie, ale to one powiedzą, kiedy są na to gotowe. Niezobowiązujące, krótkie spotkania, które będą miały na celu poznanie dzieci z tym Ktosiem będę wydłużać, ale bez nacisku na obie strony. Samotne macierzyństwo nauczyło mnie cierpliwości, więc nie powinno być to dla mnie problemem. Fajne są wspólne wypady na lody, do kina, do parku rozrywki, może weekendowa wycieczka w góry, nad morze. Wszystko uzależnione od dziecka, jego wieku i tempa, jakiego potrzebuje do zaakceptowania tej sytuacji. Po takim etapie Ktoś może zostać od czasu do czasu na noc. Jeśli zauważę, że między nimi nie dochodzi do spięć będę systematycznie wydłużać pobyt Ktosia. Ważne jest, by również Ktoś zaangażował się w poznanie dziecka, rozmowy z nim. Nie wyobrażam sobie, by Ktoś wszedł w nasze życie zupełnie nie znając największej miłości mojego życia. I tak, pragnę miłości. Jak każda. Jak każdy. Nie wyobrażam sobie, bym do końca życia była sama. Jednocześnie nie wyobrażam sobie bym mogła namącić w głowie mojego dziecka. Myślę, że jak i ja, tak i Wy, będziemy czuły, że to jest ten Ktoś, nie żaden inny. Wtedy możemy zacząć powoli wdrażać plan "udomowienia" Ktosia. Masz to za sobą? Podziel się z innymi swoimi doświadczeniami, przemyśleniami. *********************************** Podoba Ci się to, co piszę? Zostaw komentarz. Jeśli masz ochotę pomóż mi dotrzeć do większej ilości osób i udostępnij ten tekst. To wszystko sprawia, że to co robię, ma sens. Bądź moją osobistą motywacją do dalszego działania
0 Comments
Leave a Reply. |
Znajdziesz mnie tu:
O bloguSamotne mamuśki są niezdarte. Wzloty, upadki, sukcesy, porażki. Samodzielne, ale nie samotne, wśród zmagań z prozą życia, dumnie kroczą przez świat trzymając za rękę swoje dzieci. Archiwum
April 2022
|