Nigdy nie przypuszczałam, że napiszę taki tekst. Nigdy nie przypuszczałam, że przyjdzie dzień, w którym napiszę, że to już koniec. Przez ostatnie 6 lat włożyłam w ten blog całe swoje serce. Nieskromnie przyznam, że ściągnęłam tysiące samodzielnych mam w jedno miejsce. Nie ma drugiego takiego miejsca w sieci, gdzie tyle kobiet samotnie wychowujących dzieci szuka wsparcia, inspiracji, porady, informacji. Przeżyłam wzloty i upadki, ale zawsze wracałam. JAK Mama to moje czwarte dziecko. Well... to nie była łatwa decyzja by napisać o tym publicznie. Jednak z racji, że zawsze pisałam prawdę, i zawsze byłam z moimi czytelnikami szczera, to nie chcę tego ukrywać i na siłę pisać tekstów o samodzielnym macierzyństwie, skoro moje jest już na końcowym etapie. Otóż dziewczyny, zakochałam się. Ponad dziesięć lat w pojedynkę wychowywałam swoje dzieci. W pojedynkę dbałam o dom, dzieci, przyjemności, w pojedynkę pokonywałam przeciwności losu. Po drodze pojawiło się kilku Panów, którzy wyrażali swoje zainteresowanie moją osobą, ale ja nie byłam gotowa na mężczyznę, a tym bardziej nie wyobrażałam sobie, by ktoś obcy mógł kręcić się wokół moich dzieci. Córka namówiła mnie do założenia konta na jednym z portali randkowych. Pełna obaw po kilku miesiącach zgodziłam się z góry zakładając porażkę.. Przecież doskonale wiedziałam, że współcześni mężczyźni szukają tylko przygód, a Ci którzy poważnie myślą o życiu już dawno są w szczęśliwych związkach. Trzy razy usuwałam konto. To nie był mój świat. Wiele się nie pomyliłam co do szukających przygód. Koleżanki i córka namówiły mnie na jeszcze jedną próbę i...to był strzał w dziesiątkę. Napisał. Odpisałam. Samotny ojciec, wychowujący dwójkę dzieci (pomyślałam, że musiał trafić na jeszcze lepszy egzemplarz aniżeli ja skoro sąd przyznał mu opiekę nad dziećmi). Pierwsza rozmowa trwająca 5 godzin. WOW! Poważnie myślący o życiu. Inteligentny. Zabawny. Szukałam haczyka, jakieś wady nie do przeskoczenia. Zaczęłam myśleć, że może szukający romansów, oszust matrymonialny, zabawniś chcący nabić swoje ego. Do czego to doprowadziła mnie dziesięcioletnia samotność. Przestałam wierzyć w mężczyzn normalnych, godnych zainteresowania. Wciąż pełna obaw odkładałam spotkanie. Okazał się jednak nieugięty. Alez się myliłam. Okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów. Nasze pierwsze randki trwały siedem godzin i nie było czasu, by pomyśleć o śnie, wciąż mieliśmy nowy temat do dyskusji. Z każdym spotkaniem odkrywałam, że jest Tym, na którego czekałam tyle lat, którego przez tyle lat sobie w swojej głowie zdążyłam wymyśleć. Lubi chodzić w koszulach, pięknie pachnie, ma zadbane dłonie, świetny z niego rozmówca, kocha dzieci, szanuje swoich rodziców, w ogóle rodzina jest dla niego bardzo ważna, uwielbia czytać i kocha muzykę, jest pracowity i cudownie przytula. Pokochał mnie taką, jaką jestem. Nie przeszkadza mu, że mam dziurawą brodę, że podczas PMS potrafię wzruszać się o byle gówno, że usypiam na filmie już po pięciu minutach, że dużo piszę, że jestem zboczona (!), że mam nadprogramowe kilogramy, że uwielbiam czarny kolor podczas gdy on woli jasne, że jestem baaardzo tolerancyjna i baaardzo otwarta na świat. Jesteśmy już na takim etapie, w którym planujemy wspólną przyszłość. Nauczeni tym, co do tej pory ofiarował nam los, doświadczeni złymi wyborami, zranieni, na nowo budujemy stabilny związek dla nas, stabilną rodzinę dla naszych dzieci. Każdej z Was życzę, by spotkała na swojej drodze kogoś tak cudownego, ciepłego, szczerego. Już dawno nie czułam czegoś podobnego. Nie wiem, czy to dlatego, że to w końcu TO prawdziwe uczucie, czy doświadczenie życiowe nauczyło nas prawdziwie kochać i dawać z siebie więcej. Najsłodszym miodem na moje serce jest kontakt moich dzieci z moim mężczyzną. Jeszcze nigdy nie widziałam tak uradowanych chłopców, pytających kiedy znowu się spotkamy, kiedy razem zamieszkamy. Już dawno nie widziałam takiej córki, która mimo, że sama jest już dorosłą, młodą kobietą, to cieszy się, że będzie miała takiego ojczyma. Wzruszam się (bez łzowo, bo przecież nie mogę okazać swoich emocji)kiedy widzę ich razem. Mi chyba też źle budowanie więzi z jego dziećmi nie idzie. Radość dzieciaków najcenniejsza. Nie, nie odejdę na zawsze, całkowicie. Pisanie to moje życie, nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez zrzucania swoich myśli na klawiaturę, kartkę papieru. Mój blog przejdzie jednak pewnego rodzaju transformację. Będę miała szersze pole do wyboru tematów. Nadal jednak będę wspierać Samotne Matki całym swoim sercem nadal będę stała w pierwszym szeregu w walce o lepsze jutro dla nich i ich dzieci. Czy pozbyłam się obaw? Absolutnie nie. Wciąż mam obawy, że możemy coś spierdolić i najbardziej będą na tym cierpiały nasze dzieci, a tak wiele już przeszły. Patrząc jednak na nasze zaangażowanie, szczere podejście, wspólne uczucie, wiem, że ryzyko tego jest bardzo minimalne. Cieszę się jednak, że zaryzykowałam, choć jeszcze półtorej roku temu zarzekałam się, że już żaden mężczyzna nie zagości w moim życiu, że jest mi dobrze samej, że ze wszystkim dam sobie radę. I wiecie co? Teraz jest mi dobrze. Naprawdę dobrze. Nadal daję rada ze wszystkim sama (ok, techniczne sprawy już całkowicie oddałam w Jego ręce :P ), choć wiem, że obok mnie jest Ktoś gotowy do tego, by wspólnie ze mną pchać wózek zupełnie nowych doświadczeń życiowych. Jestem szczęśliwa, że kiedy jest mi smutno mogę wtulić się w ramiona, które dają mi poczucie nie tylko bezpieczeństwa, ale i nadziei na piękne życie w zgodzie, szacunku i miłości w nieco zwariowanym świecie.
0 Komentarze
Odpowiedz |
Znajdziesz mnie tu:
O bloguSamotne mamuśki są niezdarte. Wzloty, upadki, sukcesy, porażki. Samodzielne, ale nie samotne, wśród zmagań z prozą życia, dumnie kroczą przez świat trzymając za rękę swoje dzieci. Archiwum
April 2022
|