Mieszkając poza granicami swojej ojczyzny człowiek czuje się rozdarty. Rozdarty pomiędzy łatwym życiem w UK a krajem, który kocha, po prostu. W Anglii poznałam wielu wspaniałych ludzi, którzy są mi bliscy. W Polsce zostawiłam wielu wspaniałych przyjaciół, z którymi łączyło mnie wiele wspomnień. Niektóre przyjaźnie nie przetrwały próby czasu, niektóre trwają do dziś. Rodzinę mam w Anglii, więc teoretycznie wątek tęsknoty za rodziną mogę wyeliminować. Niestety, kontakt z pozostałą częścią rodziny stał się wirtualny, a nie tak wyglądał świat mojego dzieciństwa. Rodziny było zawsze dużo dookoła. Spotkania coniedzielne tradycją. W Anglii człowiek zaczyna wariować na punkcie możliwości zarobienia kolejnego funta, przez co cholernie zaniedbuje wartości rodzinne, a niedzielne wspólne obiady można postawić między dawno nieczytane książki. Finansowo, tym bardziej dla samotnej matki trójki dzieci, Anglia to kraj niezwykle pomocny. Nikt nie martwi się tutaj o pieniądze, państwo pomoże. W Polsce to walka, walka o lepsze jutro. Ciężko z dobrze płatną pracą, opieką nad dziećmi, czy też problemami lokalnymi. Anglia to lżejszy start dla naszych dzieci, większe możliwości. W Polsce trzeba o wszystko walczyć, czujemy się często wykorzystywani, niedoceniani.
Mimo wszystko, postanowiłam za 3,5 roku powrócić do kraju, do mojej ojczyzny, do Polski. Wszyscy pukają się w głowę i pytają, dlaczego. Jest mnóstwo powodów. Przestał mnie bawić ten wyścig szczurów, te dzieci trzymane do przesady wręcz pod kloszem pod groźbą wizyty opieki a potem bóg wie czego jeszcze. Przeraża mnie tak wielkie ryzyko atakami terrorystycznymi. Kiedy czytam o kolejnej szkole ewakuowanej z powodu alarmu bombowego, zastanawiam się tylko, czy następnym razem nie będzie to szkoła któregoś z moich dzieci. Z tego powodu omijam szerokim łukiem High Street w swoim mieście. Ilość obywateli azjatyckich i arabskich pogłębia mój strach, że któremuś kiedyś może w końcu odpierdolić i będzie to ostatni mój wypad na miasto. Poza tym mam dość bycia obywatelem drugiej kategorii. Zaraz osoby mieszkające z UK zjedzą mnie żywcem, ale ja wiele razy na własnej skórze odczułam, jak bardzo kimś gorszym jestem dla Anglików tylko dlatego, że pochodzę z Polski. I najważniejsze - dzieci. Chcę, by moje dzieci mieszkały w kraju, w którym będą dobrze się czuły. W którym w Boże Narodzenie sklepy są zamknięte a w drugi dzień świąt wciąż obchodzimy święta, a nie latamy po sklepach, bo są obniżki roku. W którym niedziele są dniem relaksu a nie siódmym dniem roboczym. Chcę, by mogły nauczyć się wielu rzeczy, a nie kończąc studia nie potrafić wykonać prostego zadania matematycznego ( 1618-1620 < niemożliwe dla mojego managera ). Chcę, by odnosiły się z szacunkiem do starszych. Chcę, by cieszyły się ze śniegu w zimie, ze słońca w lecie, a nie 300 dni w roku walczyć z depresją przez zachmurzenie, mżawkę i deszcz. Czego się boję? Boję się, że dzieci staną się ofiarami docinek rasistowskich ze względu na swoje pochodzenie. Boję się, że mój plan zarabiania na dawaniu prywatnych lekcji z języka angielskiego spali na panewce, pisanie do gazet też nie wypali, życie z pisania książek będzie ciągle moim niedoścignionym marzeniem i zostanę bez pomysłu. Boję się, że dzieci będą miały trudności w szkole ze względu na dużą różnicę w poziomie nauczania, a roczny okres ochronny będzie niewystarczającym, by nadgonić materiał. Boję się, że polskie urzędy wpędzą mnie w gorszą depresję aniżeli angielska pogoda. Boję się ludzi nieuśmiechniętych, że moje przyzwyczajenie do życzliwości ludzkiej spotykanej na każdym kroku zasmuci mnie. Boję się, że nie poznam ludzi, że znowu będę nowa. Boję się, że szybko będę chciała pakować walizki z powrotem. Tak, chcę wrócić do Polski. Czy to moja głupota, czy odwaga? Nie wiem, i nie dowiem się dopóki nie sprawdzę na własnej skórze.
2 Komentarze
Dorka Dorka
1/2/2016 12:09:25
Kochna, strzal w dziesiatke. Bije sie dokladne z takimi samymi myslami. Oczami wyobrazni widze dokladnie te same problemy. Co do zalet UK dadalabym jeszcze jeden punkt, ktory niestety nie daje mi spokoju. W UK kimkolwiek chcesz byc, mozesz sie stac, jest to kwestia "chciejstwa" i ciezkiej pracy. W Polsce jest to kwestia znajomosci. Praca i zdolnosci to za malo. Taka mysl mnie zawsze meczy myslac o moim synu. :( Kto wie jaki bedzie mial na siebie pmysl w przyszlosci. Nie zgodzam sie tylko w kwesti studiow w UK. Odsetek ludzi po studich w UK jest niski, dlatego sa od razu na wygranej pozycji. W Polsce studia konczy wiele osob, znaja jezyki, ale to wciaz za malo. Konkurencja jest ogromna, a poza tym znow znajomosci sa niezbedne. :( Trzymam kciuki Mamuska. My wracamy za rok i juz mam strach kolo tylka :P PS. Zadanie matematyczne - rece opadaja do samej piwnicy... :D :D
Odpowiedz
Twój komentarz zostanie opublikowany po jego zatwierdzeniu.
Odpowiedz |
Znajdziesz mnie tu:
O bloguSamotne mamuśki są niezdarte. Wzloty, upadki, sukcesy, porażki. Samodzielne, ale nie samotne, wśród zmagań z prozą życia, dumnie kroczą przez świat trzymając za rękę swoje dzieci. Archiwum
Kwiecień 2022
|