Ja nie mam pojęcia, jak to się stało, co musiało się wydarzyć by było, jak jest. Nie wiem, jak mam wytłumaczyć tę nagonkę na samotne mamy. Nie rozumiem, jak można nie przebierając w słowach ubliżać kobietom, które cały swój wysiłek i serce oddały samotnemu wychowaniu dzieci. Ludzie mogą gadać, co chcą, ale przez dziewięć lat samotnego macierzyństwa przekonałam się i wiem doskonale, jak ciężka jest ta droga. *Tekst brutalny, wrażliwe osoby prosiłabym o wzięcie tabletek, bądź też skonsultowanie się z lekarzem lub farmaceutą* Dla mnie to jakaś nowa moda. Ludzie w internecie czują się anonimowo, więc piszą co im palce na klawiaturze wystukają. Nie wiem, na ile są to teksty przemyślane, ale patrząc na prostolinijność, raczej nie. Czytając kolejny komentarz typu "wiedziałaś z kim do łóżka szłaś" bądź też "trzeba było myśleć komu dupy dajesz", nóż otwiera się w kieszeni. W sumie nawet nie wiem, czy dobrze opisałam swoje uczucie, bo moja wściekłość miesza się z współczuciem. Bo przecież człowiek piszący to nie może być człowiekiem szczęśliwym. Ile jest kobiet, które uciekły przed damskim bokserem? Ile jest kobiet, które zostały zdradzone? Ile takich, które po prostu znudziły się? A ile jest kobiet, które straciły swojego ukochanego w wypadku, po chorobie? Pewnie nawet tego nikt nie bierze pod uwagę. Przecież lepiej pierdolić, że to nasza wina, że to my ponosimy odpowiedzialność za to, ze nas zdradzono, zostawiono, że nas bito, ubliżano nam czy też nasz ukochany zmarł. To wszystko nasza wina. Jak mnie to wkurwia! Większość związków, według obliczeń GUS, rozpada się po około 14 latach. To też zapewne nie przekonuje do tego, że wiedziałyśmy jednak komu dajemy dupy. W takim czasie wiele może się zmienić. NIE! My głupie jesteśmy! Mogłyśmy przecież przewidzieć, że za 14 lat ktoś nas zdradzi, przyjebie nam z główki, będzie wciąż powtarzać, że jesteśmy do niczego. Przecież mogłyśmy przewidzieć, że nie będziemy zakładać z danym mężczyzną rodziny, bo za rok, pięć, dwadzieścia już go nie będzie. Co za bzdury! Czym się kieruje ktoś mając taki tok myślenia, myśląc, że bycie samotną matką można przewidzieć. Nie znam kobiety, której marzeniem było, by jej dzieci wychowywały się bez ojca. Długo myślałam nad tym, dlaczego tak się dzieje. Doszłam do wniosku, że po pierwsze komentarze pisane są przez gimbusów, którzy w dupie byli gówno widzieli. Wychowanie tutaj naprawdę jest na wysokim poziomie. Kolejnymi przedstawicielami tej żenującej zabawy są mężczyźni. Jestem wręcz przekonana, że są to faceci, którzy swoje wkurwienie, że muszą płacić alimenty, że nie mogą widywać dzieci (popieram tylko wtedy, kiedy stwarza on zagrożenie dla dzieci - robienie na złość ze strony matek jest nie do zaakceptowania). Swoją frustrację muszą gdzieś wyładować i robią to po najmniejszej linii oporu. Czy ten tekst kogoś zmieni? Czy będzie mniej komentarzy tego typu? Nie. Jestem wręcz przekonana, że i pod nim znajdzie się wielu krytykantów. Tym tekstem chciałam tak naprawdę przekazać kobietom, które w pocie czoła starają się, by każdy nowy dzień ich samotnego macierzyństwa był lepszy, by nie przejmowały się. Jesteście cudownymi kobietami, wspaniałymi matkami, bohaterkami dnia codziennego. Ja osobiście jestem dumna z każdej z Was. BĄDŹ MOJĄ OSOBISTĄ MOTYWACJĄ Podoba Ci się to, co piszę? Zostaw komentarz. Jeśli masz ochotę pomóż mi dotrzeć do większej ilości osób i udostępnij ten tekst. To wszystko sprawia, że to co robię, ma sens. Bądź moją osobistą motywacją do dalszego działania. MOŻE CI SIĘ SPODOBAĆ STOP dyskryminacji samotnych matek Blaski i cienie samotnego macierzyństwa Po co mi facet
3 Komentarze
Ola
9/9/2019 07:06:23
Dziękuję za ten tekst. Tego potrzebowałam z samego rana. 💕
Odpowiedz
Nati
9/9/2019 18:59:17
Jestem samotna matka od 5 lat ludzie dużo mówią i piszą nie wiedząc dlaczego same chowamy dzieci bo czasami tatusiowie mają gdzieś swoje dzieci
Odpowiedz
Magdalena Roszak
10/9/2019 05:30:00
Bardzo trafne ujęcie tematu. Wprawdzie sytuacja się zmienia, ale nadal wiele samotnych matek jest etykietowana i stygmatyzowana. Odbiera się nas jako latawiec. Szczególnie, gdy ciąża pojawia się w niesformalizowanym związku. Osobiście właśnie taki tworzyłam planując pojawienie się mojego dziecka, a później wspólnie i świadomie z partnerem ten plan realizując. Nie przewidziałam, że po trzech miesiącach od kiedy nasz syn się pojawił wszystko się popsuje...
Odpowiedz
Odpowiedz |
Znajdziesz mnie tu:
O bloguSamotne mamuśki są niezdarte. Wzloty, upadki, sukcesy, porażki. Samodzielne, ale nie samotne, wśród zmagań z prozą życia, dumnie kroczą przez świat trzymając za rękę swoje dzieci. Archiwum
Kwiecień 2022
|