Przecież to wszystko kiedyś się skończy. Przecież pewnego dnia będziemy wyspane, portfel będzie pełny a dom czysty. Kiedyś w nasze kalendarze będą zapełnione datami spotkań z przyjaciółmi, kolacjami z dziećmi. Bez problemu będzie umawianie się do kosmetyczki, do fryzjera, spontanicznie będziemy mogły robić zakupy. Tylko czy to naprawdę będzie takie piękne i takie dobre....
Wiele razy w życiu wstajemy niewyspane, z podkrążonymi oczami a do tego bez makijażu musimy opuścić naszą twierdzę. Jakie to normalne, kiedy wyciągamy ostatnie grosze i kupujemy lizaka albo jabłko, bo dziecko chciało. A chwile, kiedy odkładamy pranie przez tydzień, bo właśnie wybrałyśmy codziennie przechadzki z dzieckiem do parku. Ale to się kiedyś skończy.
Naczynia w zlewie czekające na swoją kolej aż do wyschnięcia. Prasowanie na już albo późnym wieczorem. Gotowanie mistrzowskie, czyli misz masz, coś z niczego. Robienie przyjęć urodzinowych w najlepszym stylu. Czytanie książek z wpół zamkniętymi oczyma. Oglądanie telewizji przez dwie minuty dziennie. Zastąpienie dobrego, polskiego rocka nowościami Justina Biebera. Przeistoczenie się w znawcę dziecięcej i młodzieżowej lektury. Cytowanie na pamięć fragmentów "Toy Story". Wzruszenie na "Dobrym Dinozaurze". Ale to się kiedyś skończy. Bo jesteśmy matkami, samotnymi matkami, także łączymy rolę ojca i matki. Jesteśmy kucharkami, sprzątaczkami, lekarkami, fryzjerkami, hydraulikami, pocieszycielkami, finansistkami, nauczycielkami. Dużo, jak na jedną osobę, ale i tak dajemy radę. Bo kto jeśli nie my. Ale i to się kiedyś skończy. Nawet te nasze: "KURWA, JA JUŻ NIE DAM RADY!!" kiedyś także się skończy. Kiedyś będziemy wyspane, wstaniemy wystarczająco wcześnie, by zrobić sobie makijaż i wyjść do ludzi z zapanowanym wyglądem. Kiedyś będziemy mogły zrelaksować się podczas kolacji z lampką wina. Nieprzerywane kąpiele, pranie zrobione na czas, brak kurzu, Lego wbijającego się boleśnie w stopę. Zabawki porozrzucane po całym domu, samochód wyglądający jak dziecięcy pokój a okazjonalnie jak śmietnisko, czysty zlew, pełne konto. Kiedyś będziemy po prostu szczęśliwsze?? Na pewno? I co z tego, kiedy przy wspólnej kolacji nie będziemy słyszeć dziecięcego śmiechu, opowieści z krypty, planowania wspólnych wakacji, świąt. I co z tego, kiedy w naszym praniu nie znajdziemy fantazyjnych ciuchów dziecięcych czy prowokujących młodzieżowych. Co nam po pełnym koncie jeśli nie będziemy mogły zobaczyć tego cudownego uśmiechu i nieocenionej radości naszego dziecka po otrzymaniu lizaka. Czysty zlew, bo wiadomo, że byłby w nim tylko jeden talerz i jeden kubek po samotnej kawie przy śniadaniu. Czy mają jakąś wartość samotne poranki bez budzenia dzieci, robienia wspólnego niedzielnego śniadania. Kalendarz pełen przyjemności, ale co to za przyjemność, kiedy musimy umawiać się na spotkanie ze swoimi dziećmi. Nie wiem, nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale bardzo się boję... Boję się, że całe moje szczęście ukryte jest w moich dzieciach....A Wy? Też macie podobne odczucia? Przeczytaj również
0 Komentarze
Odpowiedz |
Znajdziesz mnie tu:
O bloguSamotne mamuśki są niezdarte. Wzloty, upadki, sukcesy, porażki. Samodzielne, ale nie samotne, wśród zmagań z prozą życia, dumnie kroczą przez świat trzymając za rękę swoje dzieci. Archiwum
Kwiecień 2022
|