Opowiem Wam swą osobistą dzisiejszą historię. Nauczyłam się wiele rzeczy, a jeszcze więcej dała mi do myślenia. Pracuję jako...hmmm..przetłumaczę to jako opiekunka środowiskowa. Zajmuję się ludźmi chorymi i niedomagającymi powyżej osiemnastego roku życia. Lubię tę pracę, nawet bardzo. Mogłabym rzec, że na równi z pisaniem, choć przynosi mi to zupełnie inne emocje. Z racji tego, że pracuję w terenie, jeżdżę po domach prywatnych i pomagam ludziom w ich własnych, bądź socjalnych mieszkaniach. Dzisiaj wyjeżdżałam do pracy nieco przybita. Zasmuciły mnie przemyślenia na temat niemożności podjęcia przeze mnie pracy na cały etat, i w ogóle wkurzyłam się, że już taką monotonię mam, że nic fajnego mnie nie spotyka.
Zajechałam do Hermana, niezwykle uprzejmego pana, podobnie jak ja, emigranta, tyle, że z Holandii. Nie miał dzisiaj zbyt dobrego humoru, bo został w domu zupełnie sam, co mnie nieco zdziwiło. Był bliski płaczu, że nic nie jadł. Miałam pół godzinną wizytę, by pomóc mu przygotować się do łóżka oraz podać lekarstwa. Stwierdziłam, że pierdolę, że zostanę choćby godzinę, ale zrobię mu coś do jedzonka, przecież nie można zostawić go tak głodnego. Okazało się to niekonieczne. Przyszła jego synowa z obiadem i powiedziała, że jego syna aresztowano. Kurwa, chyba ludzie mają większe bagno niż ja. Ładnie pożegnałam się i zostawiłam Hermana w dobrych rękach. Wyjeżdżam zadowolona z parkingu swoją jedenastoletnią KIA i....przyjebałam całym impetem w nowiutkiego Forda synowej Hermana. Fuck, Kurwa, Fuck!!!!!!! Odjechałam. Do tej pory nie wiem, dlaczego. Po prostu zwiałam. Przez całą drogę do następnego pacjenta myślałam tylko o tym. Już widziałam, jak idzie mi moja składka ubezpieczeniowa do góry, jak tracę pracę i ląduję na ulicy... Eh, moja wyobraźnia często szwankuje. -Nie, Anka, tak być nie może. Zachowałaś się, jak debilka. Wracasz i przyznajesz się do winy. Trudno, ale warto być szczerym, przecież pod taką willą na pewno mają kamery i po co wstyd sobie robić. No i wróciłam. Przygotowałam sobie swoje dane i jak na skazanie zapukałam do drzwi. Otworzyła. Uśmiechnięta, jak zwykle. Wytłumaczyłam wszystko a ona......że mam się nie przejmować, że ona nigdzie zgłąszać nie będzie, bo to nie jest warte!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1 Powiem więcej, bardziej martwiła się o mojego gruchota, czy przypadkiem będę miała czym do pracy jeździć. Weszłam do samochodu. Ruszyłam, tym razem uważnie spoglądając w lusterko. Popłakałam się. Dziękuję, że tacy ludzie istnieją, że świat nie do końca jest liczony miarą banknotów. Warto być szczerym i warto być dobrym. Bo karma zawsze do nas powróci. To mój szczęśliwy dzień. Kolejny z wielu.
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
Znajdziesz mnie tu:
O bloguSamotne mamuśki są niezdarte. Wzloty, upadki, sukcesy, porażki. Samodzielne, ale nie samotne, wśród zmagań z prozą życia, dumnie kroczą przez świat trzymając za rękę swoje dzieci. Archiwum
April 2022
|