Miałaś kiedyś tak, że bezwładnie opadałaś na sofę bez energii, bez nowych pomysłów na życie, bez pozytywnych myśli? A może nie raz zastanawiałaś się, co by było, gdybyś się poddała, gdybyś wszystko mogła zostawić i iść w cholerę? Uwierz, nie ty jedna, nie ostatnia. Często jest tak, że przeciwności losu po prostu zamiatają naszą energię pod dywan i depczą ją bez najmniejszych emocji.
REKLAMA
Nikt się tym nie przejmuje. Nikt nie zwraca na to uwagi. Nie dziwię się. Świat kręci się dalej, ludzie żyją swoim życiem i co im po przejmowaniu się jedną czy drugą samotną matką. Każdy ma swoje problemy, swoje radości i swoje nadzieje.
Najlepiej, gdybyś od razu zdała sobie sprawę z tego, że powiedzenie "umiesz liczyć - licz na siebie" jest bardzo trafne w przypadku samotnej matki. Szybko przekonasz się, że licząc tylko na siebie nigdy się nie zawiedziesz. Jeszcze szybciej przekonasz się, że życie samotnej matki nie jest takie proste. Wymaga wile wyrzeczeń, zmian, podwójnej pracy i podwójnego wysiłku. Mimo to wszystko codziennie będziesz sobie powtarzać, że nigdy się nie poddasz. Te promieniujące bezinteresowną miłościa oczka twojego dziecka sprawią, że nie poddasz się. Nigdy nie powiesz sobie dość. Zawsze będziesz zwarta i gotowa na nowe wyzwania, jakie stawia ci każdy dzień. Patrząc na śpiącego brzdąca będziesz się utwoerdzać w przekonaniu, że to co robisz ma sens, że jest ktoś, kto liczy tylko na ciebie, kto jest od ciebie całkowicie uzależniony i nie wyobraża sobi bez ciebie życia. Nigdy nie powiesz sobie dość. Zdasz sobie sprawę, że najnormalniej w świecie nie jesteś w stanie tego zrobić. Zdziwisz sie, ile kobieta potrafi unieść. Zdziwisz się, jak bardzo dzieci potrafią zmienić twój światopogląd. Zdziwisz się, ile w tobie samej jest wiary na lepsze jutro. Będę powtarzać do końca, że praca, ciepły dom i dzieci tuż obok to największe szczęście samotnej matki. Reszta to tylko zapotrzebowanie na zachcianki, ale jeśli braknie tych trzech rzeczy, możesz zacząć się nieco wycofywać. Daj sobie i dziecku szansę i bądź, po prostu bądź. Ono potrzebuje ciebie najbardziej. I nigdy nie mów dość, bo nie wiesz, co czeka cię za zakrętem. Podobał Ci się tekst? A może chciałabyś podzielić się swoim doświadczeniem? Zostaw komentarz pod tekstem. Jest on dla mnie bardzo ważny, bo inspiruje mnie do dalszego działania.
Warto przeczytać
REKLAMA
5 Komentarze
Mira
9/1/2017 11:40:14
Ja już powiedziałam sobie dość. Od 16 lat czyli praktycznie od urodzenia wychowuję samotnie córkę. Moja historia jest długa, smutna i wcale nie kończy się dobrze. Skupię się na ostatnich 3 latach, bo wydaje mi się, że są najgorsze. Kiedy moja córka skończyła 13 lat postanowiłam spróbować wrócić do pracy na etat. Miałam dość dorywczych prac, chciałam wreszcie mieć umowę o pracę i wszystkie świadczenia. Dostałam się do sklepu gdzie jak wiadomo praca jest zmianowa, niedzielę miałam wolną tylko jedną w miesiącu, a grafik był ustalany tak, że większość miałam popołudniówek do godz.22.15. Więc w domu byłam o 23.00. Wierzyłam, ze moja kochana, taka mądra córeczka poradzi sobie zupełnie sama. I to był mój błąd. Po wielu miesiącach dowiedziałam się, że E. okalecza się, że zadaje z nieciekawym towarzystwem. Zadzwoniła do mnie wychowawczyni, że od miesiąca nie było jej w szkole, ze przyniosła usprawiedliwienie, które podobno ja napisałam, ale zorientowano się, że podpis został podrobiony. Później było już tylko gorzej. Córka stała się agresywna, potrafiła rzucić we mnie szklanką i skaleczyć jej. Chodziłam po psychiatrach, terapiach rodzinnych, psychologach, ale to nic nie dawało bo po kilku spotkaniach E. rezygnowała. Któregoś dnia kiedy skaleczyła mnie w nogę, a ja zwolniłam się z pracy z dnia na dzień, gdyż nie wytrzymałam życia w ciągłym stresie i ukrywania przed światem łez poszłam do ośrodka interwencji kryzysowej. Owszem wysłuchali mnie, ale jedyne co poradzili to napisanie do sądu o kuratora. W końcu to zrobiłam, ale to też nie przyniosło żadnego efektu,na dodatek moja córka popadła w uzależnienie od interernetu, siedziała nieraz 36 godzin.Ja znalazłam inną pracę, ale już było za poźno. Błagałam kuratora o pomoc, błagałam wiele instytucji, fundacji zajmujących się pomocą dzieciom, wylałam morze łez. Nikt nie potrafił mi pomóc, kurator i inni rozkładali ręce, że jak córka nie chce chodzić do szkoły, nie chce nic robić ze sobą to nikt nie pomoże. W końcu kuratorka napisała wniosek o umieszczenie w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym. Córka miała tam trafić na 3 miesiące. Któregoś wieczoru przyszli policjanci i wytargali moją E. z domu, bo jak powiedzieli mają nakaz doprowadzenia. Na nic moje błagania, tłumaczenia, że przecież ja jeszcze nie dostałam skierowania do ośrodka. Myślałam, że serce pęknie mi z bólu, myślałam, że umrę z rozpaczy. Dwa dni po zabraniu dziecka przyszło skierowanie. W ośrodku mogłam się z córką widywać raz w miesiącu, dzwonić 2 razy w tygodniu. Nie ma słów, aby wyrazić tę traumę, którą przeżyłyśmy. Szybko okazało się że wydostanie dziecka przed ukończeniem 18-stki jest prawie niemożliwe. Zaangażowałam w sprawę rzecznika praw dziecka, rzecznika praw obywatelskich, wiele instytucji, każdy mój dzień był walką. Córka w ośrodku bardzo dobrze się uczyła, mówiła, że mnie kocha, zachowywała się wzorowo. w końcu po 4 miesiącach moja walka zakończyła się sukcesem. Pierwszy raz w historii tej placówki podopieczna po tak krótkim pobycie wyszła do domu. "kiedy Bóg chce cię ukarać spełnia twoje marzenia". Coś się zmieniło, ale jest dalej źle. Moja córka bardzo rzadko chodzi do szkoły, cały czas internet, 1 klasę powtarzała, ja nie mogę funkcjonować, pracować, bo cała noc użerałam z nią, żeby wyłączyła telefon. Cały czas telefony ze szkoły, kurator przychodzi i nic tylko spiszę raport i przychodzi za miesiąc. Na dodatek poszłam do sądu, żeby zobaczyć akta kuratorskie i okazuje się, że p. kurator pisze co chce, zmienia moje słowa. Piszę np, że zobowiązała się do zaprowadzenia córki na terapię co jest nieprawdą.Mi powiedziała, ze jak dziecko nie chce to nikt tu nic nie poradzi. P
Odpowiedz
Mira
9/1/2017 12:27:26
C.D
Odpowiedz
Ewelina
9/1/2017 22:52:00
Pani Miro, w tak trudnej sytuacji jest tylko jedno wyjście-ostatnie- modlitwa. Proszę pomyśleć: próbowała Pani wszystkiego poza prośbą do Boga. Moze tylko On jeden wysłucha i pomoże? Mi pomagał bardzo często i dlatego namawiam Panią do spróbowania. Nic Pani nie traci a zyskać moze wiele ☺ Proszę spróbować namówić córkę do pójścia na Niedzielna Msze Sw. Ja chodząc do Kościoła w niedziele, często "trafiam" na Ewangelie i kazanie dotyczące mnie i moich problemów. Często znajduje odpowiedzi. Wyciszam sie, przestaje czuć złość, wybaczam. Czasem słowa księdza tak bardzo dotyczą mnie ze ryczę... Trudno to wytłumaczyć. Trzeba poczuć samemu. Pozdrawiam serdecznie i łączę sie w modlitwie o córkę. ☺
Odpowiedz
Mira
10/1/2017 09:24:40
Modlitwy też już próbowałam. Chodzę na msze o uzdrowienie i uwolnienie, w których polecam moją córkę. Nie ma dnia, żebym się nie modliła. Jak widać bez efektu.
Aga
13/1/2017 22:00:56
Odezwij się do mnie ja będę. 884604509
Odpowiedz
Odpowiedz |
Znajdziesz mnie tu:
O bloguSamotne mamuśki są niezdarte. Wzloty, upadki, sukcesy, porażki. Samodzielne, ale nie samotne, wśród zmagań z prozą życia, dumnie kroczą przez świat trzymając za rękę swoje dzieci. Archiwum
Kwiecień 2022
|