Zdarzyły się pewne sytuacje w moim otoczeniu, w otoczeniu moich znajomych, które sprawiły, że częściej zaczęłam zastanawiać się nad tym, co by było, gdyby zbyt wcześnie przyszło mi się pożegnać z tym światem. I to nie chodzi o mnie, bo nawet gdybym odchodziła z żalem i bólem, to bardziej martwiłabym się o swoje dzieci. Oni są zbyt mali, by doświadczać takiej utraty. Ktoś może powiedzieć, że lepiej takich tematów nie poruszać, by o tym nie mówić. Dlaczego ma to być temat tabu, skoro jest to nieuniknione, lecz sami nie wiem, kiedy to się stanie. Jako odpowiedzialna samotna matka często nad tym myślę. Niewyobrażalny dla mnie jest ból moich dzieci. Na sama myśl chce mi się płakać. Cudowną sytacją jest fakt posiadania drugiego, kochającego rodzica, który zajmie się dzieckiem na dobre i na złe i bedzie kochał prawdziwą miłością. O ile moja Ola posiada ojca, który by się nia zajął, o tyle moi chłopcy już nie.Czy zostaliby rozdzieleni, skoro żyć bez siebie nie potrafią?Czy jest ktoś, kto byłby w stanie ukoić ich ból i otrzeć łzy? Tak, jest dziadek, ciocia, wujkowie. Ale czy oni byliby w takiej sytuacji na tyle silni, by temu sprostać? Jak długo ich serce by cierpiało? Jak długo potrzebowaliby czasu, by wrócić do normalnego życia? Nie wiem, po prostu. Sytuacja materialna jest już naciągnięta ze względu na fakt, że na rodzinę pracuję tylko ja. Nieco pomyślałam o przyszłości dzieci i wykupiłam ubezpieczenie na życie. Nie pomoże ono w ogóle do 18.roku życia, ale da nieco na start w dorosłe życie. Co będzie do tego czasu? Znowu trzeba liczyć na osobę, która się nimi zajmie Nowy dom, nowa rodzina. I niby stara rodzina, ale jednak taka nowa. O ile pobyt u dziadka, cioci czy wujków byłby mniej stresujący aniżeli w placówce wychowawczej, o tyle to ciągle nowa sytuacja, nowe zasady, nowe przywileje. Czy szybko by zdołali się zaaklimatyzować, tego nie jestem pewna.
Na koniec pewność, że trafią tam, gdzie chciałabym, by trafili. Niestety, w UK, prawo rodzinne jest bezlitosne, i gdy nie ma dokumentu potwierdzającego moją wolę, czyli testamentu, dzieci idą do rodzin zastępczych. Nie pomaga miłość pozostałych członków rodziny. Na nic się zda chęć przyjęcia dzieci. Koleżanka ma znajomą, która odeszła zupełnie nagle, w ciągu trzech dni. Nie było testamentu. Nie było tatusia. Była zato kochająca siostra i gotowe pokoje u niej w domu. Nic z tego, od śmierci samotnej mamy minęło ponad rok, a jej siostra nadal walczy o dzieci. Spokój od myślenia o tym wszystkim na pewno dałoby mi kilka rzeczy:
A może po prostu niech będzie mi dane dożyć późnej starości bym wiedziała, że zrobiłam już wszystko i mogę odejść. Mimo wszystko myślmy o tym, bo o ile my odejdziemy niepogodzeni, o tyle nasze dzieci zostaną i będą zmuszone zmierzyć się z twardą rzeczywistością. Dla pewności rozmawiałam już z rodziną, wykupiłam ubezpieczenie na życie oraz przymierzam się do napisania testamentu.
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
Znajdziesz mnie tu:
O bloguSamotne mamuśki są niezdarte. Wzloty, upadki, sukcesy, porażki. Samodzielne, ale nie samotne, wśród zmagań z prozą życia, dumnie kroczą przez świat trzymając za rękę swoje dzieci. Archiwum
April 2022
|