Ostatnie wydarzenia, mające miejsce właśnie w Paryżu, skłoniły mnie do napisania tego posta. Tekst może być bardzo chaotyczny, za co serdecznie przepraszam, ale pisany prosto z serducha. Musiałam usiąść i przelać swoje obawy i uczucia na klawiaturę, choć wiem, że to i tak zbyt wiele nie pomoże. Ja, pewnie, jak i wielu z Was, często zastanawiam się, jaka będzie przyszłość moich dzieci. Przyznam, że z dnia na dzień traci ona barwy w moich oczach, a i systematycznie wzrastają moje obawy. Niby nie powinno się przesadzać, ale coś w tym strachu musi być. Być może dlatego, że na co dzień obcuję z wieloma muzułmanami, jeśli kwalifikujemy strach wydarzeniami we Francji, zarówno tymi nieco sfiksowanymi na punkcie swojej religii, jak i tych takich "normalnych", jak ja czy Wy. Sfiksowanych sklasyfikowałam na podstawie rozmów i obcowania z nimi. Często moimi pacjentami są ludzie wręcz opętani przez Islam. Niestety, ich boję się najbardziej. Potrafią obrażać moje wartości religijne, czy po prostu moje poglądy. Najgorsze, że w dzisiejszym świecie nie grozi im za to nic, zupełnie nic. Wszak rasistą może być tylko "biały" człowiek. "Normalni" także żyją wśród nas. Mam znajomych, szwagra, którzy również wyznają Islam. W tym przypadku różni się ta religia diametralnie od religii tych pierwszych, choć występuje pod tą samą nazwą. Oni mają dość tych pierwszych, nie podpisują się pod żadną zbrodnią, której tamci dokonali. Niestety sami nie mogą zbyt wiele zdziałać. A więc gdzie jest problem? Gdzie w tym wszystkim są nasze dzieci?? W historii świata jeszcze się chyba tak nie zdarzyło, żeby pokój zawitał do każdego jego zakątka. Niestety, rozwiązania zbrojne są coraz bliżej nas, w kraju obok, w sąsiadującym mieście ( do Londynu mam jedynie 32km), czy, jak się zdarzyło przyjaciółce mojej znajomej - ulicę dalej. Póki co nasze dzieci żyją beztrosko, korzystając z uroków bezpiecznego dzieciństwa. I niech tak zostanie, jak najdłużej. Ale co potem?? W mojej głowie kłębią się dwa obrazy. Jeden to ten wymarzony, w pokoju, bezpieczny, w większej mierze szczęśliwy, a przede wszystkim wolny. Drugi to ten, którego obawiamy się najbardziej. Wojna, strach, brak swobód obywatelskich. Wiem, wiem, mogę przesadzać, ale gdy tak oglądam te wszystkie zdarzenia, to jakoś nie potrafię pozbyć się tych czarnych scenariuszy. Boję się o przyszłość ale teraźniejszość też nie wygląda kolorowo. Strach, że następnym miastem może być moje miasto, albo, że kolejnym sfiksowanym gościem okaże się sąsiad z naprzeciwka, który co piątek lata do meczetu jak na skrzydłach. To mnie przeraża. Płakać się chce na samą myśl, że dzieci mogłyby oglądać rozlew krwi, że doświadczą paniki, strachu dorosłych i ich wyobrażenie dorosłych, jako ludzi niezniszczalnych, pęknie, jak bańka mydlana. Pamiętam jak dziś historie mojej babci, która jako ośmiolatka uciekała w zimie, bez butów i zimowej odzieży, przed Niemcami. Miliony takich historii można dzisiaj usłyszeć, ale ta jakby dotknęła mnie samą. Utkwiło mi cholernie to, że bardzo ciężko było o pożywienie, że dookoła bawiły się w większości sieroty. To nie jest świat dla naszych dzieci. Nie tego dla nich chcemy. Nie chcę by moje dzieci były zmuszane do wyznania,kultury czy czegokolwiek innego. Doszliśmy już do tego momentu, kiedy każda istota jest wolna i nikt nie może narzucić nam swojego toku myślenia. Niech i za 100 lat nasze przyszłe pokolenia będą mogły cieszyć się tak samo, jak i my. Niech podziały powoli znikną. Tak niech zostanie. Proszę.
Czy to już świat oszalał, czy może ja sama oszalałam?? Już nie wiem. Comments are closed.
|
Znajdziesz mnie tu:
O bloguSamotne mamuśki są niezdarte. Wzloty, upadki, sukcesy, porażki. Samodzielne, ale nie samotne, wśród zmagań z prozą życia, dumnie kroczą przez świat trzymając za rękę swoje dzieci. Archiwum
April 2022
|