To nie zdarzyło się od razu. To nie przyszło z momentem, kiedy zostałam matką. Powoli, a nawet bardzo powoli, zaczęłam rozumieć, że idealne matki nie istnieją. Nie było to łatwe. Media huczały wręcz o ikonie matki idealnej, zewsząd było słychać krytykę matek, które nie podporządkowują się ustalonemu z góry systemowi, ustalonej ideologii. No trudno, stwierdziłam, że będę inna, ta nieogarnięta. Po kilku latach męczarni postanowiłam się przeciwstawić.
Zaczęło się od wycieczek z córką na plac zabaw. Już wtedy zauważyłam, że większość matek ma idealny makijaż, dzieci idealnie ubrane, bez najmniejszej plamki na ciuszkach. Idealna figura i cytowany na pamięć słownik wyrazów zmiękczonych: piaseczek, hustaweczka, koniczek, bluzeczka, kwiatuszek, zabaweczki, matusie (wrrrrrr…). Zaczęłam zazdrościć nieco takiego stylu, wszak były takie idealne, „gazetowe”. Potem przyszedł czas szkoły, już w Anglii. Znalazłam taki ideal. Zawsze paznokcie wymalowane, fryzura codziennie nowa, dzieci grzeczne, zero wulgaryzmów. Zapytałam jej kiedyś, która z mam jest dla niej idealna. Wskazała. Była zupełnie inna od niej. Tamta z kolei wskazała kogoś innego. Też zupełnie inna mamuśka, normalna, bez szaleństw.
Postanowilam działać. Też chciałam być idealna. Pomalowałam sobie paznokcie, ułożyłam włosy, a nawet założyłam szpilki ( podziwiam kobiety pracujące w biurach – szacun!), zaczęłam dzieci upominać, by nie brudziły się na placu zabaw (wiem, pojebało mnie wtedy) i nic nie dało. Nadal czułam się nieidealna. Nadal czegoś mi brakowało. To był ten moment, w którym zaczęłam się zastanawiać. Po chuj tak latam i gonie idealizm, którego nie ma. Po prostu. Ta która ma zajebista figure i idealnie czyste dzieci, nie potrafi gotować.Ta która milutko się do każdego odzywa nie bawi się z dziećmi po szkole. Ta która ma idealnie grzeczne dzieci w szkole, ma szatany w domu. A te wszystkie, które krytykują, że moje bezstresowe wychowanie wyjdzie mi bokiem i wychowuje niegrzeczne dzieci, same wychowują diabły, tylko używają do tego przemocy i kar. Zaczęłam żyć własnym życiem i realizować swoje wartości. Dzieci chodzą uwalone na placu zabaw, bo chce, by dobrze się bawiły. Przeklnę przy dziecku, bo nie potrafię udawać kogoś, kim tak naprawdę nie jestem. Dzieci czasami chcą postawić na swoim, bo daje im prawo wyboru. Tak, mam swój ideal matki. To taka kobieta, która ma to, czego ja nie mam. Ale ja już nie dążę do perfekcji bo to, co mam ja, ona mieć nie będzie. Spoglądając dookoła wiem, że bycie perfekcyjna nie oznacza wcale szczęścia. W domu, w którym nie zabraknie miłości, nie potrzebny będzie idealizm. Tam, gdzie są szczęśliwe dzieci, nie potrzebna będzie piec razy dziennie umyta podłoga. Każda jest inna i właśnie to jest w nas najpiękniejsze. Można się tymi cechami wymieniać, ale nigdy nie należy od nikogo wymagać, by nasze spojrzenie na teorie idealnej matki przejęła za swoje. Pielęgnujmy to, co w nas najpiękniejsze. Bądźmy po prostu sobą, bądźmy szczęśliwi.
0 Komentarze
Odpowiedz |
Znajdziesz mnie tu:
O bloguSamotne mamuśki są niezdarte. Wzloty, upadki, sukcesy, porażki. Samodzielne, ale nie samotne, wśród zmagań z prozą życia, dumnie kroczą przez świat trzymając za rękę swoje dzieci. Archiwum
Kwiecień 2022
|